top of page

Szyszynka (2011)

Szczęka

 

szczęka

wydaje się być niepoetycka

wielce

z kłami i siekaczami mięsożercy

 

paszczęka 

istna 

 

szczęka lewa szczęka prawa

kość parzysta (nie mylić z żuchwą

która tylko frazeologicznie opada 

jako szczęka)

 

może jednak dałoby się znaleźć

ślady poezji 

po operacyjnej ekstrakcji ósemki lewej górnej

(ból bo tylko ten świat bólu)

 

a może to była ósemka prawa górna

po tylu latach nie jestem pewien

czym jest poezja

jeśli jest

 

wyrostki podniebienne szczęk

zrośnięte szwem pośrodkowym

i połączone poziomymi blaszkami kości

tworzą podniebienie twarde

 

palatum durum

 

a może poezja to tajemne palatalizacje

 

sz

cz

szczęka

zgrzyta i ślini się poeta

nim wierszczem zaszeleści

 

29.09.2009

 

Kresomózgowie

 

granica między rozsądkiem i szaleństwem

wcale nie przebiega pomiędzy półkulami mózgowymi

wzdłuż głębokiej szczeliny (fissura longitudinalis cerebri)

zresztą 

na dnie kanionu 

i tak szarzeje ciało modzelowate - wielkie spoiwo

potężna wiązka aksonów przewodzących (od mózgu 

biegnie do ręki drucik nie nerw)

płyną impulsy i rozlewają się 

na niezmierzone przez Newtona i Coulomba pola elektrostatyczne

a może Kolumba 

jeśli Kolumba to morze

ale jakie jeszcze nieodkryte są we mnie lądy

wszystko przecież zbadane

opisane własnymi krwinkami

scharakteryzowane klarownym językiem moczu

w atmosferze gazometrii i zrozumienia

owszem

nie wykryto glukozy

nieobecne są azotyny

ale przecież jest we mnie tyle życia

co brudu pod paznokciem który nawet obcięty pozostaje 

materiałem genetycznym

suną mgliste rydwany 

różowe błyskawice 

to tylko elektrony przeskakują 

bardziej 

bo jonów potasu mniej

stąd migotanie przedsionków

i plazmy 

otworzyły się oczy niebieskie na wielkim ekranie

widzą razem witrynę sklepową i Sąd w jakże głębokiej 

55-calowej czerni

bakterie i archanioły pojedyncze w preparacie

i ludzie w polu widzenia

a wszystko to ja 

na obydwu półkulach w zwrotnikowych strefach wysokiego ciśnienia 

we dnie i w nocy polarnej

rytmy wystukuje maleńki w piersiach motorek

turbodynamika biochemia elektroencefalografia

pod powierzchnią czaszki jak w muszli

szumią fale alfa i omega

oto jest  we mnie Atlantyda świadomości

przez wszystkie dni 

aż do kresomózgowia 

 

7.12.2009

Broda

 

znaki szczególne:

wąsy i broda

 

najpierw wąs 

sypnął się majowym popołudniem 

na chodniku

pod liceum

broda zaczynała dorastać dopiero na zajęciach fakultatywnych

(klasa humanistyczna)

na przekór przysłowiu Barba crescit caput nescit

i z każdym centymetrem 

coraz bardziej bolała 

świadomość zniewolenia 

na lekcjach wychowania obywatelskiego (a może chcesz Pawłowski

żebym ci dał na fryzjera)

jednak maturę pisałem całkiem zarośnięty

(może dlatego mam świadectwo dojrzałości z brodą)

o współczesnych ogolonych bohaterach (ewentualnie 

powtarzam 

ewentualnie

z regulaminowym wąsikiem)

ubranych w non-ironowe koszule 

i czerwony krawat na gumce tradycji rewolucyjnych

studia nie tylko korzystnie wpłynęły na porost 

ale i kolor - broda nabrała barwy piwa w pękatych butelkach

pięknie prezentując się na tle czarnego swetra

znowu na przekór maksymie 

Barba non facit philosóphum

bo owszem filozofowało się brodą 

po której spływała (wszak panta rhei

nocnych rodaków gorzałka na tajne biuletyny

i jeszcze bardziej spiskowe wiersze  

być może 

moje coraz dłuższe włosy

wkręciłyby się w tryby historii

co mogłoby wpłynąć na Księgę Rodzaju

na szczęście urodziły się dzieci

o dziwo 

bez brody i raczej łyse

więc pogodziłem się z wychowywaniem 

także cudzych dzieci 

wraz ze zbliżaniem się do chrystusowego wieku

coraz częściej powtarzałem 

Sinite parvulos venire ad me (Mk 10,14)

ucząc miłości do zwierząt kwiatów i Janis Joplin

co nie znajdowało zrozumienia dyrekcji i kuratorium 

z każdym kolejnym festiwalem w Jarocinie 

moja nieprawomyślna broda rosła wolniej

jakby na potwierdzenie szkodliwego wpływu muzyki rockowej

na ciało i duszę (wtedy jeszcze nie było przeszczepów

przystanków Jezus i laptopów)

na powitanie III RP moja broda zazłociła się 

jak odrośnięta korona orła

szybko jednak szlachetny kruszec wolności wytarł się 

odsłaniając codzienność koloru popiołu i diamentowa

znowu kłuła igła szarość naszych nocy

aż sypnął się srebrny pył na brodę na włosy

na tę naszą młodość drugą i trzecią 

bo taką piękną mamy jesień miła empetrójkową 

moja broda i ja

coraz bardziej starożytni

czasami wyglądamy w niedzielny poranek 

jak patriarchowie Konstantynopola

Aleksandrii i Antiochii

i rozwiewają się moje włosy na wzgórzach Jeruzalem

broda moja broda

tylekroć dotykana wskazującymi palcami 

wyszydzana opluwana

mierzwa

gniazdo dla słów

które ciągle uczą się fruwać

 

3.08.2009

© 2013-2025 by Henryk Pawłowski

  • w-facebook
bottom of page