Moja historia powszechna (1995)

* * *
w granicach wytrzymałości człowieka
żyje życie
życie toczy się i roztacza perspektywy
ograniczone widnokręgiem
w nocy linia oddzielająca niebo i ziemię
jest niewyraźna
toteż życie zamiera
z życiem trzeba żyć ostrożnie bo umrze
wtedy w granicach wytrzymałości człowieka
żyje śmierć
Autoportret
oto jest -
między Kalifatem Fatymidów
a Państwami Seldżuków
na przestrzeni 32 lat kwadratowych -
ciała mojego ziemia święta
obszar w zasadzie rolniczy
(bigos krupnik
no i kawa
na śniadanie
z kawałkiem czekolady)
przemysł jedynie lekki
i elektroniczny (zegarek z pozytywką)
ludność uciążliwa (te nieustające
pielgrzymki do miejsca
urodzenia i grobu)
szczególnie malowniczym elementem pejzażu
jest historia
ciągle żywa -
na powierzchni Morza Martwego utrzymują się (zasolenie)
źle uzbrojone oddziały krucjaty ludowej
i doskonale wyposażeni żołnierze amerykańskiej
piechoty morskiej
powstańcy kościuszkowscy (niektórzy już bez kos)
i warszawscy (w zdobycznych hełmach
które teraz chronią przed słońcem)
gardłowe okrzyki Hitlera
przeszkadzają Pawłowi z Tarsu (a przecież musi
dzisiaj
napisać do Koryntian)
to jeszcze nie koniec
istna Sodoma i Gomora
Maleńka apokalipsa
nie spaliłeś się przed Pałacem Kultury i Nauki
twój protest miał delikatną strukturę pleśni
butwiał w szufladzie
dając ci poczucie dobrze spełnianego obowiązku
wobec oglądanego co dzień w lustrze sumienia
które niekiedy
poruszone twym głębokim westchnieniem
oddalało się we mgle
musiałeś więc
uciekać się do całodobowej inwigilacji
i nawet w gęstniejących chmurach snu
nie przymykałeś oczu
pilnując swojej wolności
twój telefon nie był na podsłuchu
to tylko szum deszczu w słuchawce
uniemożliwiał ci
czasami
podsłuchanie własnych myśli
dotykałeś wtedy mokrą ręką szyby telewizora
by upewnić się
czy w tej lepkiej mazi utrzyma się na powierzchni
od tylu lat budowana
arka twojego ciała
tak
czytywałeś Biblię
w językach oryginalnych
chcąc znać prawdziwe wiadomości
i prognozę pogody
którą potem
pospiesznie
wypisywałeś rozstrzelonym drukiem
na szarym murze twarzy
nikt cię jednak nie zatrzymał
nie zamknął
byłeś naprawd wolny
spacerując przed Pałacem Kultury i Nauki
w ten wilgotny jesienny wieczór
kiedy skwiercząc
dopalała się ostatnia żagiew
w tobie
26.02.1990