Ikonostas (2013)
„Ikonostas”
scenariusz: Henryk Pawłowski,
reżyseria: Henryk Pawłowski, Krzysztof Matysiak,
muzyka: Strefa Niskich Ciśnień,
realizacja światła: JW LIGHT - Jakub Walus
wykonawcy:
Henryk Pawłowski - poezjowanie,
Krzysztof Matysiak - gitara, trąbka, syntezator, bity, fx, przeszkadzajki,
Tomasz Dzikowski - gitara, gitara basowa,
Mariusz Kupczyk - gitara basowa,
Jakub Słoma - kontrabas elektryczny, flety.
Spektakl miał premierę 15 marca 2013 roku w Domu Kultury w Rawiczu.
„Ikonostas” zbudowany jest ze sprzeczności. Kontrast to jego zasada kompozycyjna - od zestawienia muzyki cerkiewnej ze współczesnym brzmieniem alternatywnego zespołu Strefa Niskich Ciśnień, poprzez operowanie światłem i ciemnością, aż do opozycji na poziomie nastroju i sensu. „Ikonostas” można „odczytać” poprzez pary przeciwieństw: sacrum – profanum, patos – ironia, młodość – starość, czas – wieczność, sztuka – życie. Jest to swego rodzaju misterium, którego zasadniczym tematem jest sztuka.
Przedstawienie jest budowaniem (niemal dosłownie) w umownej przestrzeni scenicznej „ściany ikon”. Jak ikonostas oddziela wiernych od duchownych, ale jednocześnie pozwala poznać Tajemnicę, tak tworzona na oczach widzów konstrukcja z obrazów i słów wyznacza granicę między odbiorcą i artystą, życiem i sztuką. Czy ta współczesna „ściana ikon” też pozwala poznać Tajemnicę? Niewątpliwie pierwotny związek między sztuką i religią (oraz filozofią – trzeba by za Witkacym dodać) dawno rozpadł się. Współczesna skomercjalizowana sztuka nie budzi metafizycznego poczucia dziwności istnienia. Dzisiejsze ikony powstają nie na drewnie, lecz na plastiku. „Sprawiliśmy, że ikony wyglądają tak dobrze, że aż chce się je polizać” - te słowa Steve’a Jobsa są mottem tomiku „Ikonostas”. Scenicznym odpowiednikiem tej gorzkiej ironii jest wyznaczanie granicy świętej przestrzeni maszyną do rysowania linii na boisku piłkarskim. I choć wewnątrz niej znajdują się w spektaklu wszyscy - widzowie i wykonawcy - to granica między sztuką i życiem jest też w każdym z nas. Wykonawcy spektaklu grają role: poety i muzyków. Strefa Niskich Ciśnień to raz artyści, raz „personel roboczy”. Grają – tylko kiedy naprawdę? Czy zdjęcie na końcu kostiumów przez poetę i członków SNC to kolejne przebranie?
Nie ma powrotu do czasów, kiedy sztuka wyrażała Absolut. Bohater przedstawienia konfrontując się z postaciami z ikon i ikonek próbuje stworzyć swój własny świat prywatnego sacrum, ze zmitologizowanym dzieciństwem i młodością, ze sztuką, która nie jest głupia jak samo życie. Czy to jest droga, czy bezdroże? Przez cały spektakl na różnych ekranach wyświetlany jest film, który pokazuje szukanie drogi w leśnej gęstwinie. To prosta metafora. I jeszcze jedna para przeciwieństw w spektaklu – industrialna muzyka i scenografia przeciwstawione są obrazkom natury. Ale wcale nie oznacza to, że Natura może być azylem – staje się też pułapką. Spektakl kończy się tak, jak zaczyna się normalny wernisaż: na rusztowaniu i drabinie zawisły wszystkie obrazy, wniesiony zostaje stół z kieliszkami i winem. Ale między publicznością i występującymi pojawia się kolejna granica. Na barierce przed stołem zawieszona jest tabliczka: „Teren prywatny. Wstęp zabroniony”.
Jaki jest sens tej puenty? Po pierwsze, to nawiązanie do Gombrowiczowskiego „Koniec i bomba. A kto czytał, ten trąba.” Po drugie,
to przypomnienie, że autor należy do pokolenia poetów „Nowej Prywatności”, trochę dziś zapomnianego. To twórcy urodzeni ok. roku 1950, debiutujący, najczęściej w drugim obiegu, ok. 1976 roku. Odcinali się oni od Nowej Fali, formułując program poezji przedstawiającej jednostkowe przeżycia w opozycji do postulatu społeczno-politycznego zaangażowania. Nazwa pokolenia odzwierciedlała założenia poezji prywatnej, skoncentrowanej na egzystencjalnym wymiarze jednostkowego bytu. Czasami prywatność nie oznaczała jednak tylko indywidualizmu, ale również pamięć zbiorową czy rodzinną. Po trzecie wreszcie, to wyrażenie przekonania, że droga wyjścia z „ponowoczesności” musi uwzględnić refleksję nad granicą między tym, co jest prywatne, a co publiczne. Może to początek wyjścia z zabłąkania człowieka postmodernistycznego?


Fot. Ryszard Sierociński

Fot. Ryszard Sierociński

Fot. Ryszard Sierociński

Fot. Ryszard Sierociński